Ktokolwiek interesuje się Azją Południową lub też ma wśród znajomych osoby pochodzące z Indii i/lub Pakistanu prędzej czy później natrafi na informacje o niejednoznacznej i – co tu dużo mówić – pogmatwanej nieco rzeczywistości językowej tej części świata. Jednym z elementów tej układanki jest obecność dwóch języków: hindi i urdu oraz niezwykła zależność między nimi.
Od strony oficjalnej
Współczesne, standardowe hindi jest oficjalnym językiem Indii, urdu jest językiem narodowym Pakistanu i jednym z konstytucyjnie rozpoznanych języków indyjskich. Czytając – nawet w transkrypcji – tłumaczenie na przykład 1. Artykułu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka gołym okiem widać, że są to dwa odrębne języki. Jednak, gdybyśmy wynotowali sobie – przy użyciu internetowego tłumacza lub znajomych użytkowników tych dwóch języków – pytajniki „co?”, „ile?”, „gdzie?”, słowa na otaczające nas w pokoju meble, liczebniki do 100, odmianę czasownika być albo osobowe zaimki to okaże się, że nie znajdziemy praktycznie żadnych różnic. Jaka zatem tajemnica kryje się za podobieństwami i różnicami między tymi dwoma językami?
Wspólny przodek
Aby zrozumieć istotę problemu musimy cofnąć się do trzynastowiecznego Delhi (a może i nieco wcześniej). Tam właśnie wybitny poeta Amir Chusrow tworzy poezję oraz pieśni nie tylko po persku ale też w języku, który określał jako hindawi. Tym językiem komunikują się też mieszkańcy ówczesnego Delhi, przybywający tam kupcy, żołnierze w armii delhijskich Sultanów. Ta wspólna mowa, język, który z okolic Delhi się wywodzi znany był pod wieloma nazwami: hindawi (indyjski), dehlawi (delhijski), rekhta (mieszany), czy w końcu zaban-e urdu (język obozu [wojskowego]). Ta typowa dla Indii lingua franca bazowała na delhijskim dialekcie, który znany jest dziś jako khariboli (ustalona mowa). Ten dialekt stał się podstawą dla zjawiska językowego, którego nazwy wymieniliśmy, a który we współczesnej nauce znany jest jako język hindustani.
Był to język codziennej komunikacji niezależnie od religijnych, etnicznych i kastowych podziałów. Powstał z pobudek pragmatycznych, ale oczywiście jak każdy język posiadał potencjał kulturotwórczy, który zamanifestował się w bogatej, trwającej do dziś tradycji literackiej. Oficjalnym językiem dworu pozostawał język perski, ale to w hindustani czy też urdu powstawała pamiętana do dziś poezja Mir Taki Mira czy Mirzy Ghaliba. Hindustani traktować powinniśmy jako matkę współczesnych hindi i urdu.
Geneza rozłamu w rodzinie
Hindustani funkcjonowało więc jako linga franca znacznej części Indii w czasach panowania dynastii Wielkich Mogołów. Nawet, jeśli nie było oficjalnym językiem dworu to status tej „ustalonej mowy” był wysoki, a znaczenie ogromne. Powróćmy zatem do pytania o to, jak to się stało, że dziś mówimy o dwóch odrębnych językach? W pewnym – ale niedużym – uproszczeniu można powiedzieć, że odpowiedzialność za to ponoszą Brytyjczycy. Jedną z podstawowych praktyk kolonizatorów na kontrolowanych obszarach było podsycanie napięć między różnymi grupami religijnymi i etnicznymi. W Indiach nie było inaczej. Im gorsze relacje między muzułmanami a hindusami tym łatwiejsze sprawowanie rządów na indyjskim subkontynencie. A zatem w myśl zasady „dziel i rządź” Brytyjczycy dokładali wszelkich starań aby mieszkańców Indii jak najwięcej dzieliło. I rzeczywiście tak się stało. Muzułmanie i hindusi pomimo początkowego zjednoczenia coraz bardziej oddalali się od siebie w wizji walki o niepodległość. Hinduscy działacze niepodległościowi zaczęli widzieć w muzułmanach, podobnie jak w Brytyjczykach, takich samych – z tym, że nieco wcześniej przybyłych – najeźdźców. Indyjskim muzułmanom bliżej było z kolei coraz bardziej do innych muzułmanów znajdujących się pod wpływem kolonialnych rządów w Afryce i Azji. Ponadto, obawiali się, że w nowym państwie, w którym władza przypadnie hinduskiej większości, ich pozycja będzie bardzo niska. Te podziały polityczne, społeczne i światopoglądowe znalazły swój wyraz również w oddalaniu się w sferze językowej. Hinduscy nacjonaliści i część kulturalnych elit starała się „wyczyścić” język również z arabskich i perskich naleciałości, walczyli też o używanie rodzimego systemu pisma – dewanagari. Muzułmanie pielęgnowali natomiast jeszcze skrupulatniej elementy persko-arabskie w swojej literaturze, publicystce, języku w ogóle. Tego typu procesy nigdy nie są jednowymiarowe, ale ostatecznie hindustani zaczęło mieć dwie, wyraźnie odrębne formy: bazy dzisiejszych standardowych hindi i urdu.
Wiele dzieli, ale i wiele łączy?
Czym zatem różnią się standardowe hindi i standardowe urdu? Pierwszym elementem jest bez wątpienia sposób zapisu. Urdu zapisywane jest pismem arabskim, przystosowanym oczywiście odpowiednio do fonetyki języków indyjskich. Wykorzystywana jest specyficzna czcionka, czy właściwie styl kaligraficzny – nastalik (nasta’liq), rodzaj ozdobnej kursywy. Hindi zapisywane jest pismem dewanagari (devanāgarī) – pismem półsylabicznym, wywodzącym się ze starożytnego pisma brahmi i spokrewnionym z innymi alfabetami południowoazjatyckimi, np. pismem bengalskim czy pendżabskim gurmukhi. Oprócz pisma podstawową różnicą jest używane słownictwo. Propagatorzy hindi zwrócili się w stronę sanskrytu – klasycznego języka Indii oraz form językowych, które w naturalny sposób wyewoluowały z dawnych form językowych obecnych na subkontynencie. W standardowym hindi dominują zatem sanskrytyzmy oraz słowa wywodzące się właśnie z dawnych języków średnioindoaryjskich (tzw. prakrytów). Urdu będzie wypełnione zapożyczeniami z arabskiego oraz perskiego. Osoba chcąca użyć „czystego” hindi mówiąc o książce powie pustak (z sanskryckiego pustaka), dla użytkownika urdu zaś naturalnym słowem będzie, pochodzące z arabskiego kitab, samo „słowo” w hindi to śabd, w urdu lafz, itd. Oczywiście te różnice leksykalne będą miały przełożenie też na całe wyrażenia i związane są również z tożsamością religijną większości osób hindi- i urdujęzycznych. Witając się ci pierwsi powiedzą Namaste, drudzy zaś – tak, jak muzułmanie niemal na całym świecie – As-salam alejkum. Mowa jednak o dwóch skrajnościach tego językowego kontinuum. W większości przypadków słownictwo będzie wspólne oraz wzajemnie zrozumiałe. Najprawdopodobniej przypadkowo rozmawiający na – dajmy na to – warszawskim czy krakowskim starym mieście hindijęzyczny Indus i Pakistańczyk mogliby się nawet przez kilka minut nie zorientować, że teoretycznie mówią dwoma „różnymi” językami. Podstawowe słownictwo, a także cała niemal gramatyka jest taka sama. Hindi i urdu są dwoma standardami wspólnej językowej bazy – wspomnianego już hindustani. Różnić się będą w zapisie, a wzajemną zrozumiałość stracą, gdy rozmowa zejdzie na tematy abstrakcyjne, techniczne, naukowe, religijne, gdzie dominować będzie słownictwo raczej nieznane osobie, która nie odebrała wykształcenia w standardowej formie urdu lub hindi. Hindu i urdu możemy zatem postrzegać jako rodzeństwo… I to rodzeństwo bliźniacze, które różni się ubiorem i stylem życia, lecz nie samą swoją fizycznością.
Pogranicze hindi i urdu
Warto wspomnieć jeszcze o dwóch zjawiskach z pogranicza hindi i urdu, a nawiązujących do funkcji języka hindustani jako ponadregionalnej i ponadreligijnej lingua franca. Pierwsze zjawisko to tzw. bazari hindi albo bazari hindustani, czyli język „targowy”/”bazarowy”. Określa się tak niestandardowe, potoczne formy hindustani, które są w użyciu w regionach, gdzie ani hindi ani urdu nie jest pierwszym językiem, a które służą właśnie komunikacji w codziennych – na przykład handlowych – sytuacjach. Jest to język bardzo prosty, leksykalnie ubogi, z uproszczoną – i tak już nieskomplikowaną! – gramatyką. W ten sposób hindustani podtrzymuje swoją funkcję języka jednoczącego, języka pragmatycznej komunikacji. Drugie zjawisko do którego nie sposób się nie odnieść to język komercyjnego kina bollywoodzkiego. Filmy, które powstawały i powstają w mumbajskich wytwórniach przeważnie określane są jako hindijęzyczne. W praktyce jednak od samych swoich początków scenarzyści i autorzy tekstów świadomie dążyli do tego, żeby język filmowy nie bazował na standardowej, sztucznie „wyczyszczonej” z persko-arabskiego słownictwa formie hindi, lecz by trafiał do jak najszerszej grupy odbiorców. Dlatego bez wątpienia język kina bollywoodzkiego (do niedawna, bo obecnie sytuacja powoli się zmienia) można określić jako hindustani, a gdy mowa o tekstach piosenek zauważalna jest wręcz przewaga elementów językowych i poetyckich konwencji typowych dla urdu i literatury klasycznej w tym języku. Większość filmów z Bollywood będzie zatem bez problemu zrozumiała dla chociażby urdujęzycznych mieszkańców Pakistanu. Co więcej, często znajomość hindustani (związaną z popularnością kina właśnie) wykazują też mieszkańcy Afganistanu, Nepalu, Bangladeszu, a nawet Sri Lanki.
a
Kwestia hindi-urdu to bez wątpienia jeden z najlepszych przykładów na to jak wielkie znaczenie może mieć odrębność kulturowa i społecznie oraz politycznie kształtująca się tożsamość dla rzeczywistości językowej. Z językoznawczego punktu widzenia hindi i urdu to dwa standardy tego samego języka, ale czy mamy prawo odmawiać odrębnej tożsamości językowej ich użytkownikom, jeśli sami postrzegają te języki jako odrębne? Z tym pytaniem każdy zostaje sam. Jedno jest pewne. Hindi i urdu mają swoje początki w pragmatycznym hindustani, a pragmatyzm ten może stać się również udziałem osób, które zdecydują się na naukę jednego z tych języków. Ucząc się jednego można bowiem, przy relatywnie niewielkim nakładzie dodatkowej pracy, zdobyć znajomość drugiego z tych języków. Takiego „lingwistycznego 2w1” życzymy każdemu pasjonatowi języków.